Jestem przerażona. Pojechałam z kuzynką do szpitala bo jest po wyznaczonym terminie porodu a mały ma gdzieś medycynę i nie wychodzi. Pech chciał, że zbliżając się do budynku szpitala usłyszałam pierwsze krzyki i bynajmniej nie był to płacz noworodka. Rodem z horrorów. No i teraz żyję sobie w strachu przed rodzeniem:] Ja nie wiem dlaczego to jest tak skonstruowane, że my kobiety musimy wyciskać arbuza nosem... Kicham na taki biznes. A najlepsi są ojcowie...Nooo, Ci to są bohaterzy. Przechadzają się po korytarzu z dumnym uśmiechem na twarzy jakby to oni sami rodzili...A tymczasem, kobieta jak ziemia...obradza co roku:/
W związku z moim przeżyciem traumatycznym wielce, postanowiłam wstąpić do Silesii na małe pocieszne zakupy. Obiecałam, że w lipcu już nic nie kupię ale nie mam samozaparcia w sobie:] Zakupy może pokaże w sierpniowym wydaniu bo w sumie dziś i tak ostatnio dzień lipca:]
Pozdrawiam przyszłe mamusie i życzę wytrwałości w te okropne upały.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz