piątek, 31 stycznia 2014

Ziaja Mamma Mia przeciw rozstępom

Długo się zbierałam za recenzję tego balsamu...Postanowiłam, że zrecenzuję go po całkowitym zużyciu, nie stosując innych kremów na rozstępy. Wtedy będę mogła całkowicie ocenić jego działanie. Niestety, wydaje mi się, że skuteczność zależy też od tego kiedy zaczęliśmy się nim smarować. Skoro jest to krem PRZECIW rozstępom to odpowiednim posunięciem było by smarowanie się zanim te paskudy wyjdą na wierzch.

Może najpierw to co producent obiecuje:
Najważniejsze- można stosować od 4 miesiąca ciąży. Polecają go w profilaktyce i redukcji rozstępów. Czyli teoretycznie smarować zapobiegawczo ale i później też powinien pomóc w walce z rozstępami.


Działanie:
- stymuluje syntezę kolagenu i elastyny oraz wzmacnia ich włókna,
- zwiększa spoistość tkanki łącznej, uelastycznia i poprawia strukturę skóry,
- intensywnie rozjaśnia oraz wyraźnie zmniejsza rozstępy,
- skutecznie zapobiega ich powstawaniu.

Substancję aktywne:
- ekstrakt centella asiatica,
- hydroksyprolina,
- masło shea,
- prowitamina B5 (D - pantenol),
- witamina A.

Skład:
Aqua, Ethylhexyl Stearate, Aloe Vera Extract, Caprylic/Capric Triglyceride, Isopropyl Myristate, Urea, Sodium Lactate, Hydrolyzed Silk Protein, Buxus Chinensis (Jojoba Oil), C18-36 Acid Triglyceride, Glycerin, Polyglyceryl-4 Isostearate, Cetyl PEG/PPG-10/1 Dimethicone, Hexyl Laurate, Oenothera Paradoxa Oil, Triticum Vulgare Germ Oil, Tocopheryl Acetate, Bisabolol, Isostearyl Isostearate, Phenoxyethanol, Magnesium Stearate, Potassium Chloride, Parfum, Glyceryl Linoleate, Glyceryl Oleate, Propylenglycol Soyate, Zinc Gluconate, Citric Acid, Ethylhexylglycerin.

Jak to wyglądało u mnie?

Nie stosowałam go od 4 miesiąca ciąży bo go jeszcze nie miałam:] Na początku stawiałam na oliwkę z Rossmanna. Smarowałam głównie brzuch bo tam najbardziej się naciąga skóra. Nic bardziej błędnego, tam rozstępów nie mam, za to na pośladkach, biodrach mnóstwo! W dodatku po porodzie, po ok. 2 miesiącach wylazły jeszcze na wewnętrznej stronie ud i na piersi. Jednej. 
Od ok 7 miesiąca, jak już zobaczyłam czerwone pręgi na czterech literach kupiłam balsam na rozstępy  z Palmersa, jak się skończył to wzięłam się za ten. Czyli po urodzeniu. 

Co do balsamu, ma ładny, delikatny zapach, jakby kwiatowy? Na początku stosowania mnie wkurzał bo się rolował jak za dużo nałożyłam. Po jakimś czasie już z tym problemów nie było. Balsam jest biały, dość gęsty. Wsmarowuję się, jak dla mnie długo, może dlatego że w końcu należy wykonać masaż:] Dłonie po nim są śliskie i jakby tłuste. Stosowany codziennie starczy na miesiąc, ja niestety miałam dłuższą przerwę w połowie butli:/ 
Co do redukcji rozstępów to mam mieszane uczucia...Jak zaczęły się pojawiać były jasno różowe- zaczęłam na gwałt stosować specyfiki na to cholerstwo. Niestety nie zaczęły z dnia na dzień działać. Rozstępy robiły się coraż większe i gęściej usiane. Po 3 miesiącach od porodu znów robią się jasno różowe i bledną do koloru białego. Teraz nie wiem czy jest to ta obiecana redukcja czy po prostu rozstępy się starzeją i robią się białe :/ Tak czy owak po kąpieli, gdy skóra jest nagrzana pręgi znów różowieją. 
Walka z rostępami jest ciężka. Skóra z dnia na dzień nie pęka. Wiązania tkanki pewnie pękają pod naskórkiem i minie trochę czasu nim wyjdą do wierzchu. Dlatego nie obwiniam żadnego balsamu o to, że w trakcie jesgo stosowania rozstępy się powiększyły. Po prostu wystawiły całą armie i walcz! Teraz w całości widzę przeciwnika i wiem ilu muszę pokonać. 
Tego balsamu już nie kupię. Działanie nie powala, aplikacja dość uciążliwia a najgorsze w tym wszystkim jest wydostawanie kosmetyku z butelki. Jakieś wielkie nieporozumienie! po trzech aplikacjach wydostawanie balsamu z butelki dopraowadzało mnie to chęci mordu. Zamontowałam pompkę z innego balsamu i jakoś poszło. Na końcu i tak nie obeszło się bez przecinania bo pompka nie sięgała dna i jakieś 4 cm balsamu zostało na dnie ( na 3-4 aplikację)

Cena: ok. 18zł/ 270 ml



Wiem, że się rozpisałam ale wszystko chciałam opisać, od początku do końca:] 
Miałyście ten balsam? Jak się sprawdzał?



środa, 29 stycznia 2014

Garnier Skin Naturals- krem do twarzy

Może dla odmiany jakaś recenzja?

Essentials Hydration, Krem nawilżający z ekstraktem z łopianu do skóry normalnej i mieszanej


Kiedyś miałąm okazję zakupić w Netto ten krem za 7,99zł. Cena wydała się niska, do tego krem jest dla skóry mieszanej czyli ideany dla mnie. 
Po wykończeniu kremu-żelu z Avonu zabrałam się za ten.



Strona techniczna:

Opakowanie solidne, szata graficzna prosta bez zbędnych upiększaczy. Pudełeczko ma takie niby podwójne dno (od spodu pusta przestrzeń)- wiecie o co chodzi:]
Krem jest biały o bardzo lekkiej konsystencji i miłym, niby roślinnym zapachu. 

W teorii:

Garnier połączył matującą moc ekstraktu z łopianu w nawilżającej formule żelu-kremu, aby kompleksowo i skutecznie odpowiadać na potrzeby skóry normalnej i mieszanej.
Multiaktywna formuła kremu zapewnia trzy poziomy skuteczności: walczy z zanieczyszczeniami, chroni skórę przed codziennymi szkodliwymi czynnikami oraz zapewnia optymalne nawilżenie na 24 godziny.

W praktyce:

Nie wiem czy jest to krem idealny ale na pewno jeden z lepszych, które miałam okazję stosować. 
Delikatna konsystencja szybko się wchłania do matu i utrzymuje się dobre parę godzin. 
Dzięki temu, że ma formę kremu-żelu jest wydajny bo wystarczy na prawdę mała ilość aby pokryć całą twarz. Ja kremu nakładam zawsze mało bo niektóre lubią się wałkować, nie wchłaniać się albo zostawiają wyczuwalny film, czego nie lubię.  Zawsze go stosowałam na dzień pod makijaż i tutaj się sprawdza bardzo dobrze. Co do nawilżania to szału nie robi, niestety. Na pewno lekko nawilża ale nie jest to obiecane 24 godziny. Zastanawiam się tylko jak on ma niby walczyć z zanieczyszczeniami, jak to napisali w opisie o_O



Jeśli macie okazję wypróbować to polecam, mnie nie zapchał i nie wywołał reakcji uczuleniowej.
Sama nie wiem czy ponownie go kupię ponieważ intensywnie szukam ideału:]




Znacie? Stosowałyście?



niedziela, 26 stycznia 2014

Walka o rozmiar #1

Z opóźnieniem ale jednak. Żeby udowodnić, że nie rzucam słów na wiatr dziś post o pierwszym dniu treningu.
Postanowiłam, że będę ćwiczyć min. 3 razy w tygodniu, okładać się folią, robić prysiady na poślady i w miarę możliwości kręcić hulahopem.

24.01.2014
W piątki złe początki jednak ja ryzykuję i rozpoczynam walkę z tłuszczem!Po wykonaniu 60 przysiadów przyszła pora na  Chodakowską i jej gotowy trening:


Trening może nie jest ciężki ale ja już na rozgrzewce sapałam. Po pierwszej części myślalam, że się skicham a pod koniec, że zwymiotuję. W trakcie ćwiczeń rozebrałam się do bielizny tak się zgrzałam. Ewka komentuje tak jakby stała obok i patrzyła na moje zmagania. Gdy już na prawdę nie miałam siły wstać i ostatkiem woli chwyciłam się fotela usłyszałam: "wstawaj, wstawaj, dasz radę" . Tak kobieta nie wie co mówi. Znienawdziłam ją serdecznie. Gestapo nie kobieta! I jeszcze ten kojący głos, kiedy Ty masz ochotę jej wykrzyczeć w oczy: ZAMKNIJ TEN RRRYYYJ!!!
Mimo tego wszystkiego dziś (niedziela 26.01.2014) jest kolejny dzień spotkania z nią. Nie popuszczę:]

Po treningu szybciutko nasmarowałam się tym:



zawinęłam folią i pod kocyk. Po 45 minuch było już po wszystkim. Przeżyłam.


Czy Wasze początki też tak wyglądały?





piątek, 24 stycznia 2014

Szarość z różowym

Dawno nie gościł szary na moich pazurkach, postanowiłam się z nim dziś przeprosić :] Dla rozweselenia koloru dodałam róż i czarne kropeczki. Całość bardzo mi się podoba:] Same oceńcie!







Głównym bohaterem dzisiejszego dnia jest Simple beauty mini nr 310. Bardzo lubię te lakiery, są średnio trwałe, dobrze się nakładają i mają małą pojemność dzięki czemu nic się nie zmarnuje. Jedyny minus jest taki, że jak dla mnie mają za cienkie pędzelki.



Uważam, że róż z szarym to bardzo korzystne połączenie, nie jest zbyt przytłaczające ale i też nie razi słodyczą.

A Wam jak się podoba takie połączenie?


Ps. Jestem już na trzecim dniu pośladkowego treningu:] Dziś 60 przysiadów mnie czeka. A Wy jak sobie radzicie?



środa, 22 stycznia 2014

Walka o rozmiar:]

Zaczynam mordęgę:] Może nie tyle o rozmiar mi chodzi jak o zrzucenie brzucha i wyćwiczenie reszty ciała.
Przyznam, że już zaczęłam parę dni temu swoją przygodę z Chodakowską... Ja i moja kondycja nie polubiłyśmy się z tym gimnastycznym gestapo już przy rozgrzewce. Po 5 minutach myślałam, że się skicham ale jakoś dałam radę wytrwać do końca. Później poleciałam na głęboką wodę i odpaliłam Killera. Hahaha. To jest mój komentarz na ten temat:] Tak głośno ćwiczyłam, że obudziłam dziecko i po zabawie :/

Postanowiłam więc, że na początek może przygotuję  ciało na dalsze treningi, w końcu ostatnio moje mięśnie pracowały przy porodzie ( 4,5 miesiące temu) i to nie były te mięśnie, na których mi zależało:]
Dziś nadejszła ta wiekopomna chwila i ruszyłam z jako takimi ćwiczeniami. Postawiłam na rozciąganie tego zardzewiałego, owianego pajęczynami ciała i na modeling pośladków:] Dodałam do tego 20 minut kręcenia na hulahopie (10 min. na każdą stronę).
Jestem szczęśliwa, że w końcu rozpoczęłam walkę o rozmiar!
Zapraszam do treningów razem ze mną!

Dla tych co są tak samo początkujące jak ja pokaże z czego dziś korzystałam:

1. Rozciąganie z Mel B.


Ojjjj, czułam to rozciąganie czułam. Jutro będą zakwasy nawet po takiej błahostce...Wstyd i hańba:]

2. Ćwiczenia na murzyńskie pośladki!:]



Choćby nie wiem co ukończę ten trening. Miesiąc to niedługo:] Dziś już pierwszy dzień za mną.
Zaznaczę, że wykonuję półprzysiady, dla ułatwienia między nogi daję krzesełko i wiem do którego momentu mam zginać kolana.

Zapraszam do modelowania pośladków razem ze mną!

3. Chciałam wykonać inne ćwiczenia z Mel B niestety wszystkie wymagają podskoków itp. a nie chce obudzić dziecka:/ Muszę wybrać inną porę. Dlatego na koniec kręciłam hulahopem 10 minut w każdą stronę. Na napiętym brzuchu. 


Trzymajcie kciuki za to choćby, żebym te pośladki zrobiła do końca...Chociaż te 245 przysiadów na końców przyprawia mnie o mdłości... :)

wtorek, 21 stycznia 2014

Fiolet na paznokciach

Tym razem szybki mani. Fiolet, o którym pisałam TUTAJ, top "babuleńka', którego wprost uwielbiam ( TUTAJ ) + top matujący z Lovely. Bardzo mi się podobają matowe paznokcie w każdym wydaniu kolorystycznym:]
Mani mam czwarty dzień ale na drugi dzień już troszkę starły się końcówki (co widać na zdjęciach).
Przepraszam za jakość malowanych paznokci, niestety mam czas tylko późnym wieczorem gdy dziecko zaśnie. W dodatku światło nocnej lampki robi swoje i taki oto efekt:] Mam nadzieję, że wybaczycie. Zapraszam do oglądania.













Skromnie ale zawsze coś więcej niź sam kolor:]



piątek, 17 stycznia 2014

Paczka od Kolastyny

Dziś dotarła do mnie oczekiwana paczka od Kolastyny. Jesto wygrana w konkursie u TheOleskaaa.

Jak zobaczyłam to pudło to już wiedziałam, że będę piać z zachwytu:] Do wygrania był podwójny zestaw kosmetyków z czego jeden można podarować bliskiej osobie. Tą szczęściarą będzie moja siostra, która razem ze mna oczekiwała przesyłki z niecierpliwością:]



Jak widzicie jest tego dużo, wszystkiego po dwie sztuki. Jedynie kremy się różnią (jeden matujący a drugi nawilżający)

W paczce znalazły się:


1. Bodyslim, termoaktywne serum wyszczuplająco- antycellulitowe-  jak ja się cieszę, że mi się trafił ten kosmetyk. Zaczynam długą i ciężką pracę nad moim ciałem więc takie wspomagacze są mile widziane!
2. Krem na dzień i na noc odświeżająco-nawilżający(cera normalna) i matująco-nawilżający (cera mieszana i tłusta)- ja mam cerę mieszaną i siostra też. Myślę, że nie będzie problemu z podziałem kremu, ja będę zadowolona z każdej wersji. Ostatnio obkupiłam się w kremy matujące więc odświeżający się bardziej przyda niż matujący. Poczekam na decyzję siostry. Raz będę miła i dam jej wybrać:]
3. Odżywczy balsam do ciała- całą seria zawiera kolagen i elastynę więc koljny produkt w walce z topornym ciałem idzie z pomocą! Balsamów nigdy dość zwłaszcza, że z Kolastyną jeszcze nie obcowałam:]
4. Krem do stóp z pękającą skórą pięt- obecnie wykańczam na stopach wszystkie nietrafione kremy do twarzy. Bardzo się ucieszyłam z tego kremu. Wprawdzie skóra na piętach mi nie pęka ale do najmiękciejszych nie należą.... Wróżę im karierę w budownictwie przy szlifowaniu ścian:]
5. Żel do mycia twarzy oczyszcza i odświeża-  musi poczekać w kolejce aż wykończę inne a trochę się uzbierało:]
6. Krem do rąk odżywczy-  krem do rąk to u mnie taki kosmetyk, którego mogłabym mieć setki ale zapominam używać:] Tak samo jest ze szminkami. Nie mniej jednak mam motywację do zużycia tych co są już otwarte.
7. Próbki- oczyszczająca maseczka, nawilżająca maseczka, chusteczka samoopalająca-  maseczki się zużyję z wielką ochotą, chusteczka powędruje chyba do mamy bo ona właśnie tych używa nałogowo:]



Jak Wam się podoba paczuszka? Możecie coś polecić z kosmetyków Kolastyny?


czwartek, 16 stycznia 2014

Roboty drogowe! Uwaga!

Dobra, czas coś zrobić ze swoim cielskiem! Mam tendencje do biadolenia, marudzenia i narzekania jeśli chodzi o swoje ciało. Przejść z wagi 44kg na 59 kg pomogła mi moja mała Hania. Niestety w drugą stronę nie bardzo mi pomoże dlatego muszę to zrobić sama. Nie ma już użalania się nad sobą, czas wziąć dupsko w obroty. Odstawić chipsy, popcorn i słonecznik. Zastąpić bananami, jabłkiem i innymi takimi co ponoć umieją nasycić. Wierzę tym co próbowały. Widziałam efekty i dostałam motywacji!

Plan działania:
1. Body wrapping 2x w tygodniu
2. Ćwiczenia 3x w tygodniu 
+
3. W wolnych chwilach, np. przy tv hulahoop.

Jeśli chodzi o ćwiczenia to nie będę oryginalna ale tutaj chodzi o działanie a nie oryginalność, dlatego zacznę od Chodakowskiej. Na dysku nazbierałam w trzy i trochę przeróżnych rozgrzewek, rozciąganek i innych ćwiczeń więc mam w czym wybierać. W razie nudy zawsze mogę zmienić zestaw ćwiczeń.

Jak już post puściłam w świat internetów postaram się regularnie zamieszczać informację na temat efektów lub jego braku. Podzielę się ćwiczeniami, harmonogramami i innymi produktami budującymi moją nową sylwetkę. Trzymajcie kciuki!

Będę mieć większą motywację jeśli choć jedna osoba do mnie dołączy i razem będziemy się dzielić efektami:] W grupie siła. Zawsze w chwili słabości jedna drugą kopnie w zadek :] 
Zapraszam do ćwiczeń:] 






poniedziałek, 13 stycznia 2014

Lakierowe LOVE

Wygrzebałam i otarłam z kurzu moje stemple z Essence. Do tej pory się z nimi nie lubiłam bo wzorki po prostu kiepsko się odbijało. Postanowiłam przysiąść i sprawdzić, które lakiery nadają się do stempli i oto co wyszło po dobraniu kolorów:


Jasny, dziewczęcy róż (strasznie się nim malowało ale o tym lakierze w innym poście), na to czerwone wzorki (wyglądają jak różowe). Całość pokryta matującym topem Lovely. Nie wiem jak Wam ale mnie się bardzo podoba :] Pisać już więcej nie będę, zapraszam do oglądania:]










Co powiecie na takie mani? Pasuje na walentynki :]

niedziela, 12 stycznia 2014

Czarna perła

miałyście kiedyś lakier w kolorze czerni? Na pewno, ale perłowa czerń to już rzadkość. Ja w każdym razie zobaczyłam ten lakier pierwszy i ostatni raz w jakimś chińskim sklepie typu "wszystko po..." . Zobaczyłam, przeskanowałam szybko moją kolekcję lakierów i nie zarejestrowałam takiego koloru w moim zbiorze! Jak to? Musiałam go zatem kupić. Kolor średnio mi się podobał, wzięłam bardziej ze względu na unikalność.
Chciałabym powiedzieć jaka to firma ale literki na naklejce są zdarte :/ Podejrzewam, że to jakiś Lemax bo oni mają dużo takich hybryd lakierowych. Kosztował 2 zł więc nie było mi szkoda. Nigdy nim nie malowałam aż do dziś i szczerze przyznam, że podoba mi się!
Lakier ma długi pędzelek, raczej cienki. Maluje się nim bardzo wygodnie, dwie warstwy wystarczą do pełnego krycia. Nie smuży. Schnie szybko ale zauważyłam, że te tańsze lakiery często tak mają. Co do trwałości się nie wypowiem bo malowałam dziś, jakieś dwie godziny temu. Tak się podekscytowałam kolorem, że szybko machnęłam zdjęcia, póki dziecko śpi,  i nie zdążyłam (nawet nie pomyślałam) o wymyciu skórek za co przepraszam z góry :] Miłego oglądania zdjęć.
























Jak Wam się podoba taka czarna perełka? Macie taką w swoich zbiorach?



piątek, 10 stycznia 2014

Koszmarek Wszech Czasów- paper print Essence

Masakra. Tak bym oceniła to co Essence wypuścił na rynek. Jak? Dlaczego? Mają za nic swoich klientów.
Mowa oczywiście o zestawie do odbijania wzorków gazetowych na paznokciach paper print.
Kupić możemy bazę do odbijania wzorków i same wzorki, które zapakowane są w kartonik:


I baza:


Nie powiem, pochytrzyłam się na bajer. Takie łał, mam profesjonalny zestaw do paper print, nie musze wycinać nic z gazety. W dodatku wzorki taaakie ładne na kartoniku:


Jak tylko zobaczyłam te grafiki od razu pociekła mi ślinka. Nade mną pojawiła się chmurka a w chmurce pełno pomysłów jak wykorzystać to na paznokciach...
Nagle odezwał się głos rozsądku: dziołszka, dej se spokój, na czorta Ci to, kasiurę tylko wydasz a ta zawsze się przyda. Masz przecież spirytus, gazetę. Nie baw się w profesjonalizm!

Po tej radzie stwierdziłam: faktycznie!, kupię sobie tylko bazę, bo z metodą gazetową trochę bawienia jest i nie zawsze ładnie i wyraźnie wszystko się odbija. Taka baza NA PEWNO wszystko usprawni!
Wtem podchodzi do mnie Pani pracująca w owej drogerii... W czym mogę pomóc, bla bla bla. To pytam co powie o tej bazie bo chciałam kupić.
Ah, nachwalić się nie mogła jak to ładnie wszystko wygląda a najładniej !! oczywiście jak się dokupi też szablony. Nooo ok. To jak się tyle dowiedziałam to wzięłam i popędziłam do kasy.
Jak dorwę te babę to za kudły wytargam na zaplecze, posadzę na krześle, dam jej tę bazę, papiórki i niech odbija jak taka cwana!
Dziewczyny, ja już wściku dupy dostaję. Siadłam elegancko do pierwszej próby i oczami wyobraźni już widziałam ten piękny efekt. A tu...no właśnie. Ocenicie na zdjęciach. Tak czy owak mina mi zrzedła jak zobaczyłam co wyszło. Wujek Google pokazał mi takie same porażki u innych użytkowniczek tego bubla. Już myślałam, że to ja coś źle robię...Eh, przejdźmy do zdjęć.



Taaa, awangarda na paznokciach... Może tego nie widać ale starałam się odbić wzorek pierwszy od prawej na kartoniku... Jak zobaczyłam to pizłam wszystkim. Nie robię więcej!

Minęło parę dni, przeszukałam internety i znalazłam metodę, gdzie zamiast bazy używa się spirytusu salicylowego. Widocznie baza ma za małe stężenie spirytusu bo niewątpliwie, sądząc po zapachu, znajduje się w niej głównie alkohol. Jak domyślić się można spirytus dał bardziej widoczny efekt. Co z tego jak dalej obrzydliwy...


Ręka prawa:




Ręka lewa:



Na obu dłoniach inny kawałek grafiki dlatego jedne są bardziej gęste drugie mniej. Tak czy owak obie szpetne. Metoda na bazę powoduję, że lakier bazowy odchodzi czasem razem z papierkiem zaś ta na spirytus pozostawia papierek na paznokciu. Wszystko się rozmazuje a kolory nie są w ogóle oddane tak jak na papierku.
Smród, bród i taniec z gwiazdami...

Reszta grafik przedstawia się tak:


Cały czas starałam się odbić ten wzorek gdzie zostało go najmniej. Próby spełzły na niczym a z nerwów zjadłam zęby.
Jedno wielkie guano. Aż się zdenerwowałam jak sobie przypomniałam...

Cena: baza ok. 6-7zł
szablony 7zł - jakoś tak.



Macie jakiś pomysł jak sprawić żeby coś z tego wyszło???



środa, 8 stycznia 2014

Lovena, żel do mycia twarzy

Jeśli robicie zakupy w Netto to pewnie widzieliście ich asortyment kosmetyczny. Jako, że ja uwielbiam sprawdzać kosmetyki z firm mniej znanych postanowiłam zapakować ten żel do koszyka.

Lovena, Delikatny kremowy żel do mycia twarzy, cera sucha i wrażliwa.
Z ekstraktem z piwonii i D- pantenolem.


Aspekt techniczny:
Żel znajduje się w miękkiej tubce, przez co wygodnie się go wydobywa. Tubka zamykana jest tak:


Nie jest to zamknięcie uciążliwe. Dziurka w sam raz i tyle też możemy wycisnąć żelu do jednego mycia.
Konsystencja kremowa, średnio gęsta, nie wylewa się z dłoni.
Kosmetyk ma dość mocny zapach ( to pewnie na piwonia), mnie się bardzo podoba, umila to poranną toaletę, jednak dla osób, które są wrażliwe na zapachy nie polecam.


Żel ma kolor lekko różowy. Jest wydajny, ja go mam już parę miesięcy i dalej jest. Niestety nie wiem ile bo tubka nie jest przezroczysta.

W teorii:



W praktyce:
W sumie nie mam temu żelowi nic do zarzucenia. Tak jak jest napisane nawilża, odświeża i wygładza. Nie spowodował u mnie jakiegokolwiek podrażnienia czy wysuszenia. Skóra po umyciu nawet nie jest ściągnięta, może minimalnie ale ja i tak zaraz nakładam krem. Stosuję go naprzemiennie z żelem z Avonu na usunięcie porów, ponieważ żel Lovena, tak jak mowa w opisie, delikatnie oczyszcza  a czasem przydadzą się generalne porządki! Nie wiem czy kupię ponownie, jest dużo innych ciekawych i tanich produktów do mycia twarzy. Póki co planuję zadbać o skórę na facjacie mydełkami naturalnymi.
Niemniej jednak ten produkt polecam wypróbować, portfela nie urywa.

Cena: ok. 5zł/ 150ml

Pod mikroskopem:





Kto z Was lubi tańsze marki? Macie jakieś perełki kosmetyczne wśród nich?



LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...