Postanowiłam dopieścić moje obolałe i zmęczone stopy. Nie dość, że lato to jeszcze w ciąży przybrało mi się już 14 kg a gdzie tam do września?!
Na próbę kupiłam maskę i peeling z Perfecty, dorwałam sprawce owej ciąży i mówię: masuj!
No i masował :)
Na pierwszy ogień peeling wulkaniczny- zapach cudny ( guma Donald- jeśli ktoś jeszcze pamięta), peeling jest dość gęsty, dużo ścierających drobinek, barwy lekko kremowej.
Bardzo dobrze ściera, w delikatnych miejscach aż zaczęło boleć momentami, przy ostrym tarciu. Partner przy okazji wypeelingował sobie łapki, z czego też był zadowolony.
Niestety tak szybko się do tego zabrał, że nie zdążyłam zrobić zdjęć tego peelingu, maski z resztą też nie:]
Saszetka spokojnie wystarcza na oba giczołki:]
Maska- serum- w postaci mleczko- kremu. Nie za gęste, nie za rzadkie. Zapach gumy Donald, wchłania się bardzo dobrze, pozostawia jednak śliską warstwę i nie radzę zakładać klapek bo się noga ślizga:]
Co do efektu to hm... wydaje mi się, że taki sam efekt otrzymuję przy zwykłej pielęgnacji, nogi w wodę z solą a później krem. A szkoda, bo myślałam, że ten peeling bardziej zmiękczy moje rekinie pięty:]
Dzisiaj rano wstałam i od razu sprawdzam stópki, tak jak mówiłam, efekt krótko trwały bo dziś są takie same jak przed zabiegiem.
Ktoś testował ten produkt?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz